4123
Justyna Wróblewska
Nazywam się Justyna, mam 40 lat i we wrześniu 2021 zaczęłam rodzić, to był ciężki poród- cesarskie cięcie, ciąża bliźniacza, wcześniaki w 27 tygodniu ciąży. Okazało się, że mam covid. Dzieci urodziły się z wagą 700 gr zarażone covidem. Jedna z córek żyła tylko 5 dni. W trakcie porodu zaczęły się komplikacje. Zapadłam w śpiączkę na 3 miesiące z ostrą niewydolnością płuc. Zarażono mnie sepsą, podłączono do maszyny ECMO, przeszłam udar i sparaliżowało mnie od szyi w dół, przestały mi funkcjonować nerki, miałam liczne krwotoki i groziła mi amputacja palców, zrobiono mi tracheotomie, zarażono mnie też bakterią CPE. Lekarze nie dawali mi szans na przeżycie-0%. Mąż przyjechał się ze mną pożegnać. Jednak wybudziłam się i walczyłam o życie. Nie mogłam ruszać kończynami i byłam karmiona sondą przez nos. W lutym 2022 przewieziono mnie na odział rehabilitacji i tam zaczęłam stawiać na nowo pierwsze kroki. Mam nadal porażone nerwy strzałkowe i czuciowe przez co opadają mi stopy i nadal wymagam intensywnej rehabilitacji aby powrócić do sprawności fizycznej. 8 m-cy była w szpitalu. Na te chwile mam wózek i trochę chodzę. Niezbędna jest dalsza rehabilitacja i większe mieszkanie, ponieważ teraz mieszkamy w 25m2, w 6 osób. Mąż opiekuje się mną i dziećmi przez co sam nie może pracować. Wynajmowaliśmy mieszkanie i w trakcie mojego pobytu w szpitalu właściciel nas wyrzucił, odciął od rzeczy choć płaciliśmy za wynajem, teraz sprawa jest w prokuraturze aby odzyskać rzeczy i godność. Jesteśmy normalną, kochającą się rodziną, którą nagle spotkała tragedia i wszystko straciliśmy, umarło nam dziecko. Żyjemy teraz bardzo skromnie. Bardzo chce chodzić i normalnie żyć, a największą motywacją są dla mnie 4 cudownych moich dzieci.