Arleta Lewandowska
23 kwietnia 2024 roku moje życie wywróciło się do góry nogami, gdyż po 8 latach spokojnego, normalnego życia dostałam bardzo silny rzut w przebiegu SM. Wyobraźcie sobie sytuację - wstajecie rano w miarę zdrowi, pijecie kawę o poranku, zaczynacie normalny dzień w pracy i nagle wczesnym popołudniem czujecie ogromne zmęczenie, idziecie na drzemkę i po przebudzeniu nie możecie się ruszyć. Koszmar.
Moja walka z chorobą zaczęła się w 2011 roku, kiedy to zdiagnozowano u mnie SM. Choroba objawiła się niedowładem prawej strony ciała, oczopląsem, przeczulicą lewej strony ciała i problemami z pamięcią. W ciągu ok. pół roku objawy całkowicie ustąpiły i mogłam dalej żyć (prawie normalnie - bo leki na SM powodowały sporo skutków ubocznych). W 2016 dostałam kolejny rzut - straciłam wzrok w oku (po kilku tygodniach wzrok wrócił).
Przez 13 lat miałam łącznie 3 rzuty choroby. Ostatni rzut objawił się niedowładem obu kończyn dolnych i osłabieniem prawej ręki. Musiałam zacząć korzystać z wózka inwalidzkiego, a czynności które wykonywałam sama (wstawanie z łóżka, kąpiel, robienie herbaty) stały się niemożliwe do wykonania. Po doraźnym leczeniu szpitalnym, spędziłam 12 tygodni w kolejnym szpitalu na oddziale rehabilitacji. Od tego czasu jeżdżę na turnusy rehabilitacyjne i ćwiczę z fizjoterapeutą.
Rehabilitacja w przebiegu tej choroby jest niezbędna, aby przywrócić utracone funkcje i ponownie nauczyć mózg i ciało jak ma działać. Widzę, że te wszystkie działania zaczynają przynosić efekty. Jestem w stanie sama wstać z łóżka, wziąć prysznic, pisać a nawet przejdę kilkadziesiąt metrów.
Wiem, że powrót do sprawności jeszcze chwilę potrwa. Dlatego nie poddaję się i ćwiczę.