Katarzyna Leśniewska
Stwardnienie rozsiane zdiagnozowano u mnie w 2020 roku. Zaczęły dziać się zemną wtedy dziwne rzeczy - mrowienia, drętwienia, zaburzenia czucia kończyn dolnych. Później posłuszeństwa zaczęły odmawiać ręce - z dnia na dzień było coraz gorzej - nie byłam w stanie samodzielnie wykonać większości rzeczy nawet tak banalnych jak zapięcie guzika w spodniach.
Dzięki szybkiej diagnozie i zastosowanemu leczeniu, na chwilę obecną, udało się zatrzymać postęp choroby - choć nie wiadomo, kiedy "wulkan" wybuchnie. Na szczęście zostałam zakwalifikowana do programu lekowego i otrzymuję kosztowne leki, finansowane przez NFZ (są to koszty około 3 tysięcy miesięcznie i z pewnością nie byłoby mnie na nie stać). Udało mi się wrócić do pracy i w miarę normalnie funkcjonować. Nie jestem już taką energiczną osobą jaką byłam, towarzyszy mi ciągłe zmęczenie, czasami czuję się jak urządzenie odłączone od zasilania. Plany? Ograniczam je do kolejnego miesiąca, a codziennie rano dziękuje Bogu, że wstałam z łóżka, że mogę dzieciakom zrobić obiad, że mogę pójść do pracy. Jednak nie poddaję się, walczę, a motywacją są moje dzieci, dla których muszę być wsparciem i chcę pokazać im jeszcze tyle rzeczy i wprowadzić w dorosłe życie. Chciałabym jak najdłużej pozostać sprawną, aktywną osobą.
Moja choroba oprócz leków hamujących jej postęp wymaga ciągłej specjalistycznej rehabilitacji, która jest niestety kosztowna. Chciałabym móc zakupić sobie sprzęt rehabilitacyjny, który umożliwiłby mi wykonywanie wielu ćwiczeń w domu, czy też móc korzystać z form aktywności fizycznej poza domem, które też są odpłatne i wykraczają poza budżet mojej rodziny.
Dlatego proszę Państwa o wsparcie poprzez darowizny, czy też przekazanie 1,5 % podatku, które pomogą mi w codziennej walce z moją chorobą.
Dziękuję:)