4890
Sylwia Białek
Dzień dobry
Mam na imię Sylwia i mam 40 lat. Niestety choć bardzo chciałabym żyć normalnie, moje życie znacząco odbiega od typowego funkcjonowania dorosłej kobiety. Od urodzenia zmagam się z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym. Jest to choroba atakująca cały ośrodkowy układ nerwowy, do tego mam bardzo duże przeprosty kolan, których się raczej nie operuje. W wyniku postępującej choroby utraciłam zdolność samodzielnego poruszania się. Obecnie poruszam się na wózku inwalidzkim. Mam bardzo słabą koordynację ruchową. Każdą czynność wykonuje bardzo bardzo powoli i z dużym trudem, sama jazda wózkiem i kręcenie kółkami wiąże się z bardzo wielkim spowolnieniem jak i wysiłkiem i strachem, gdyż nie wszystkie chodniki posiadają obniżony próg, a ja sama na wysoki krawężnik nie wjadę, ponieważ się boję żeby nie przechylić się do tyłu. W swoim życiu przeszłam 9 operacji, aby walczyć z końsko–szpotawymi stopami i móc chodzić choćby przy pomocy kul, ale niestety sama już nie przejdę o kulach, pierwsze zachwianie czy krzywa powierzchnia zaliczyła bym upadek, a sama nie wstanę, a ludzie w dzisiejszych czasach nie są skorzy do pomocy by pomóc wstać (miałam taką sytuację zamiast babeczka mi pomóc wstać gdy się przewróciłam to stanęła i się po prostu głupio patrzyła jak leżę na ziemi), ale to było zanim trafiłam na wózek również dla swojego bezpieczeństwa i by się nie połamać przy jakimkolwiek upadku. Kilka miesięcy temu (12-go lipca) przeszłam kolejny zabieg. W obecnej chwili jestem osobą leżącą. By normalnie funkcjonować potrzebuję kosztownej, niestety prywatnej rehabilitacji. NFZ wyznaczył mi termin za 5 lat, bo najpierw był covid i ciężkie przypadki, a później chyba zapomniano o moim wniosku!!!
Dodam, że walczę o swoją lepszą sprawność dla mojej 13–letniej córki, przy wychowaniu córki pomagają mi moi rodzice. Niestety, choć bardzo bym chciała nie mogę córki wziąć do siebie, bo leżę po operacji i nic przy Niej nie zrobię choć zawsze po szkole jest u mnie by ze mną pobyć i porozmawiać jak w szkole itp itd, a na noc idzie do Dziadków ulicę wcześniej (ok 10 metrów).
Do tego wszystkiego walczę z depresją i stanami lękowymi. Bardzo boję się samotności i tego, że sobie nie poradzę w późniejszym życiu sama, a nie chcę tym wszystkim obciążać mojej córki by była tzw. "przykuta" do mnie i by tylko mi pomogła i siedziała w domu i nie miała swojego życia. Poza tym jestem uwięziona w 4-ech ścianach gdyż sama nie wyjadę na wózku z domu musi być ze mną druga osoba, córka jest szczuplutka i nie ma na tyle siły by ze mną gdziekolwiek pojechać poza tym ma szkołę, a nie chcę Jej zabierać czasu na naukę by ze mną gdzieś pojechała, bo tak naprawdę to jest tylko dziecko, a o asystencie osoby niepełnosprawnej opieka jeszcze nic nie wie.
Rehabilitacja pomogłaby mi wstać z łóżka. Jest to moja jedyna nadzieja, na to, by córka znów zamieszkała ze mną i naprawdę miała w miarę sprawną Mamę!!!
Liczę na Wasze otwarte, dobre i empatyczne serca i pomoc.
Nigdy o żadną pomoc nie prosiłam aż do teraz gdy naprawdę nie jest ze mną kolorowo i naprawdę potrzebuję Waszej pomocy!!! POMOC DOBRYCH LUDZI O DOBRYCH I ŻYCZLIWYCH SERDUSZKACH 😥😥